Był wysokim, przystojnym mężczyzną. Wysportowanym, zadbanym, o nienagannych manierach. Ujmował niewymuszonym sposobem bycia. Już po pierwszej rozmowie z nim miało się wrażenie, że zna się go wiele lat.
Ze swadą opowiadał o swoich podróżach w najdalsze zakątki świata. Wspominał studenckie czasy na renomowanej, zagranicznej uczelni. Kreślił portret zamożnego, odnoszącego sukcesy biznesmena o rozlicznych koneksjach.
W pewnym momencie napomykał o kolejnej inwestycji - biznesowym pewniaku - która przyniesie mu rekordowy zysk. Umiejętnie nakłaniał ludzi do udziału w tym przedsięwzięciu. Wyjaśniał, że wniesiony wkład pieniężny zwróci się w ciągu kilku miesięcy w 300%. Nie można było stracić.
Któż nie chciałby skorzystać z takiej okazji? Na to własnie liczył, że pokusa zwycięży z rozsądkiem. W dniu, w którym otrzymywał pieniądze, znikał bez śladu. Bez najmniejszych skrupułów pozbawiał ludzi oszczędności, całego dorobku. Z zimną precyzją wybierał ofiarę, a potem krok po kroku prowadził ją do zgubnego końca.
Któż nie chciałby skorzystać z takiej okazji? Na to własnie liczył, że pokusa zwycięży z rozsądkiem. W dniu, w którym otrzymywał pieniądze, znikał bez śladu. Bez najmniejszych skrupułów pozbawiał ludzi oszczędności, całego dorobku. Z zimną precyzją wybierał ofiarę, a potem krok po kroku prowadził ją do zgubnego końca.
Był oszustem prawie doskonałym. Zgubiła go nadmierna pewność siebie. Przestał się pilnować. Za bardzo uwierzył we własne możliwości. Wtedy wpadł.
Takie historie zdarzają się częściej niż myślimy. To, że oszustwo jest przestępstwem, nie zraża większości sprawców. Przeważnie uważają, że są zbyt sprytni, żeby ich złapać, a zyski przewyższą ewentualne straty.
Tymczasem kariera oszusta jest krótka i trwa do momentu, gdy spróbuje oszukać niewłaściwą osobę.
Joanna Orda
fot. Olichel